Skład kosmetyków naturalnych. Blef?
Skład kosmetyków to istotna sprawa, z czego coraz bardziej zdają sobie sprawę konsumentki. Stąd też ostatnio można zauważyć prawdziwy boom na kosmetyki naturalne. Ale, ale… Czy wszystko, co nazywa się „naturalne”, rzeczywiście takie jest?
Skład kosmetyków – samo sedno!
Jako że natura stała się ostatnio modna, zaczynamy ją wprowadzać we wszystkie aspekty życia. Od jedzenia, przez materiały do wyposażenia wnętrz, aż po skład kosmetyków. To świetnie, że zaczynamy dbać o siebie i swoje środowisko, wyzbywając się pociągu do chemii. Jednak żeby faktycznie efektywnie korzystać z darów samej natury, należy mieć rozeznanie, co z tej natury faktycznie pochodzi. Trzeba być uważnym, bo wystarczy stracić czujność, a producenci podróbek kosmetyków naturalnych wedrą się nam do łazienek bez pukania! Znany pisarz Harlan Coben powiedział: Możesz ufać naturze, ale nie człowiekowi. Otóż to!
Nie ma lepszego sposobu na to, żeby sprawdzić, czy kupuje się kosmetyki naturalne, czy bubel jak czytanie. To odpowiednio odczytany skład kosmetyków da wszystkie niezbędne informacje. On jest skarbnicą wiedzy o produkcie. Ale trzeba, rzecz jasna, znać znaczenie nazw, bo zwykle są podane po łacinie. Z tym może już być pewien problem.
Te najczęściej występujące nazwy to:
- Aqua – woda, wykorzystuje się ją bardzo często, choć zastępowanie jej hydrolatami lub wyciągami roślinnymi daje skuteczniejsze działanie; nie jest to szkodliwy składnik,
- Benzyl Benzoate – alergen występujący np. w olejku ylangowym; nie jest sztucznym składnikiem, bo występuje w przyrodzie, ale może powodować uczulenie,
- SLS lub SLES – spieniacze, które w składach stoją zwykle na drugim miejscu; są zupełnie niepotrzebne do pielęgnacji, dają tylko wrażenie natychmiastowego działania szamponu czy mydła, bo wytwarza się piana; powodują wysuszenie skóry i podrażniają ją,
- Cyclopentasiloxane – jeden z silikonów, nie ma żadnego wpływu odżywczego lub regenerującego, stosuje się go ze względów ekonomicznych, jest tani, a jednocześnie ma długi termin ważności,
- Paraffinum Oil, Petrolatum, Paraffinum Liquidum, Mineral Oil, Vaselinum Flavum – różne nazwy dla oleju parafinowego (mineralnego), stosuje się go, żeby zwiększyć objętość kosmetyku, a on blokuje pory, to pochodna ropy naftowej – ta informacja powinna wystarczyć na przekonanie o jego szkodliwości.
Skład kosmetyków a greenwashing
Firmy kosmetyczne wycwaniły się już na tyle, że potrafią złapać klientkę odpowiednio wyeksponowanym na opakowaniu zielonym listkiem. Halo, halo, świadoma konsumentko! Nie daj się nabrać! O to im właśnie chodzi. Te marketingowe zagrywki są dobrze przemyślane. Mają nawet swoją nazwę – greenwashing, czyli zielone mydlenie oczu. Zatem jeśli chcesz się ustrzec, to pamiętaj: im więcej napisów o naturalnym działaniu, im tańszy produkt, im dłuższy jest skład kosmetyków, tym z mniej naturalnym badziewiem masz do czynienia.
Kilka ciekawych chwytów producentów quasi-naturalnych kosmetyków:
- na opakowaniu wyraźnymi literami napisane jest „eko”, „bio”, „natural” lub „organic”,
- opakowanie sugeruje, że jest to produkt ekologiczny (elementy zielone, brązowe, kwiatowe),
- produkty ustawia się na oddzielnych, wyeksponowanych półkach,
- producenci posługują się wyrażeniem „z dodatkiem naturalnych olejów” – olejów może być 0,01%, a tekst na opakowaniu i tak ma rację bytu,
- producenci posługują się wyrażeniem „bez konserwantów” – chwytliwe hasło, każdy się skusi; jednak w kosmetykach są potrzebne konserwanty, żeby mogły one posłużyć dłużej niż dwa tygodnie; te dobre to konserwanty z certyfikatem Ecocert albo NOP, bo nie wpływają na gospodarkę hormonalną.
Skąd to wiem? Z autopsji, drogie panie. Kiedyś mnie „oszukano”. Czy raczej dałam „się oszukać”. Kupiłam masło do ciała, które na pierwszy rzut oka pochodziło z natury i tylko z natury. Błąd. Z natury pochodził tylko pomysł na grafikę. W domu – czyli za późno – okazało się, że skład pełen jest SLS-ów i innych opisanych wyżej substancji.
Doszłam wtedy do dwóch wniosków. Jeśli chcę kupować dobrze, to muszę nauczyć się czytać. Tak – czytać. Składy. A jeśli nie chcę bawić się z producentami w kotka i myszkę, to zawsze mogę zwyczajnie sama robić sobie kosmetyki. Wtedy nie ma obaw, że ktoś kogoś wpuści w maliny.
Naturalne składniki
Najlepszym wyjściem w sytuacji, gdy chce się mieć jak najmniej wspólnego ze sztucznymi składnikami, jest wybieranie składników, o których wiadomo, że są naturalne. Będą to np. wyciąg z alg (Algae Extract), sok z aloesu (Aloe Barbadensis Leaf Juice), wosk pszczeli (Cera Alba), oliwa z oliwek (Olive Fruit Oil), lanolina (Lanolin), olej z róży (Rosa Canina Oil), olej arganowy (Argania Spinosa Kernel Oil), betaina (Betaine), gliceryna (Glycerin). Podobnych im jest jeszcze całe mnóstwo.
Ale i tu jest potrzebna świadomość. To, że na opakowaniu jest napisane, że dany kosmetyk jest z olejem z róży, nie znaczy, że ilość tego oleju będzie satysfakcjonująca. To kolejne zagranie czysto marketingowe. Jeśli skład kosmetyków zawiera olej z róży na ostatnim miejscu w spisie, to tego oleju jest tam tyle, co kot napłakał, więc szkoda pieniędzy.
Kolejność w składzie jest ułożona od tego składnika, którego jest najwięcej, po ten, którego jest najmniej. To dlatego, że nie ma wymogu podawania procentowego udziału poszczególnych składników (pewnie dlatego że powodowałoby to straty u producentów).
Kosmetyki naturalne to gama najróżniejszych produktów i producentów. To także dobry sposób na biznes, dlatego jeśli nie będziesz świadoma, to tylko Ty będziesz za to odpowiadać. Sprawdzaj w internecie, szukaj tam składów i tłumaczenia z łaciny, a Twoja kosmetyczka będzie się w całości składać z organicznych produktów.
Karolina Mrozek
Polonistka, która nie ubiera spódnic po kostki, korektorka mająca świadomość własnych błędów. Kiedyś zaczynała dzień od kilku stron książki – dziś czyta, kiedy dziecko śpi.
1 Odpowiedź
[…] dziś istnieją środki do wszystkiego – według założeń mają różne składniki. Czy zwracacie uwagę na skład kosmetyków, zanim je kupicie? Warto. Kupując środki reklamowane jako idealne do wrażliwych miejsc, wcale […]